EN

27.11.1964 Wersja do druku

* * *

BYWA tak czasami w teatrze, że jakaś pozycja wartościowa, cenna i odkrywcza z przyczyn nie mających nic wspólnego ze złą wolą nie znajduje należnej jej oceny. Pozycją taką jest niezawodnie "MATKA" WITKACEGO. Witkacy, zdobywający sobie na naszych scenach coraz większe triumfy demaskuje tutaj w sposób bezlitosny, chwilami okrutny, nie tylko kabotyństwo próżniaków, pozerów i darmozjadów uważających się za nadludzi, ale reflektorami swego talentu wypala jak gorącym żelazem ich bezgraniczny egoizm i egocentryzm. Oto wałkoń przekonany o swym nadczłowieczeństwie, niezdolny do jakiejkolwiek roboty, jedynie i wyłącznie mocny w gębie. Żyje z pracy rąk matki, ślęczącej dniami i nocami nad maszyną do szycia, z dochodów dziewczyny ulicznej, z pieniędzy bogatej snobki. Nie wystarczy mu gadanina, nie wystarczą pieniądze. Potępia to wszystko, co nie służy "indywidualizmowi", kpi, szydzi, ze wszystkiego co ma związek z tym, co można by określić społeczn

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

* * *

Źródło:

Materiał nadesłany

"Trybuna Ludu" nr 329

Autor:

Jacek Frühling

Data:

27.11.1964

Realizacje repertuarowe